Książka
jest kontynuacją przeboju wydawniczego — Dewey.
Wielki kot w małym mieście. Vicky Myron jest bibliotekarką w małej
miejscowości Spencer w stanie Iowa. Swój zawód zawsze traktowała jako misję:
biblioteka miała być nie tylko składnicą książek, ale miejscem spotkań lokalnej
społeczności, miejscem, w którym ludzie zacieśnią swoje relacje. Kobieta zrobiła
wiele, by ten cel osiągnąć: z pomocą mieszkańców stylowo urządziła wnętrza
biblioteki. Jedno jest pewne — stworzyła własne miejsce na ziemi. Pewnego dnia
w skrzynce na książki do zwrotu znalazła przemarzniętego kota. Odratowała
go, a ten odwdzięczył się za okazane
dobro wielkim przywiązaniem i miłością. Dewey idealnie wkomponował się w
przestrzeń biblioteki i błyskawicznie stał się dla odwiedzających księgozbiór
obiektem zachwytów. W społeczności pogrążonej kryzysem ekonomicznym obudził głęboko
skrywane ciepło i miłość. Wyglądało na
to, że stagnacja stopniowo przemijała. Zjawiskowy kot stał się tak popularny,
że pisano o nim w prasie i robiono o nim materiały do wiadomości telewizyjnych. Do biblioteki zaczęli przyjeżdżać ludzie z innych stanów tylko po to, by
zobaczyć Deweya - kota, który potrafił dodać ludziom siły, by zmienili swoje
życie, by otrząsnęli się z trapiących ich zmartwień. O tym wszystkim przypomina
autorka w prologu drugiej książki.
Dziewięć
wcieleń kota Deweya to historie o równie niezwykłych kotach, które były dla
swoich właścicieli swoistym ratunkiem, często ukojeniem. Większość z nich to
koty, które teoretycznie nie miały szans na przeżycie (poturbowany przez sowę,
prawie utopiony, ciężko chory), a jednak pojawiły się nieoczekiwanie w życiu
człowieka w najtrudniejszym momencie życia, w skostniałej egzystencji, w martwym punkcie. Pisarka opowie w jaki sposób ,,spadkobiercy
Deweya" odmienią los m.in. weterana wojny w Wietnamie, który jest bliski
samobójstwa; nieśmiałej dziewczyny, której doskwiera samotność; samotnej matki,
która musi walczyć o każdy dzień dla siebie i dzieci; kobiety cierpiącej z
powodu bezpłodności.
Na książkę składa się dziewięć relacji.
Trzy historie dotyczą Deweya, ale są opowiedziane z perspektywy mieszkańców Spencer.
Autorka tłumaczy, że nie zamieściła ich w pierwszej książce, ponieważ wtedy
jeszcze o nich nie wiedziała. Natomiast
kolejne sześć to relacje czytelników na temat własnych kotów, które
przeobraziły ich życie. Vicky Myron wybrała akurat te opowiadania, ponieważ
łączy je jedno — miłość. Historie te ukazują jak wielkimi przyjaciółmi
człowieka mogą okazać się koty. Mimo że nie miałam nigdy styczności z kotami, zaskoczyło mnie to, że kot może być
wiernym towarzyszem człowieka, że może wspierać człowieka w ciężkiej chorobie,
że może swoim zachowaniem okazać dozgonną wdzięczność za uratowanie życia.
Pisarka
mówi, że dzięki głębokiej więzi z Deweyem zrozumiała, że: anioły przychodzą do nas pod różnymi postaciami. Miłość może nadejść z
najmniej oczekiwanej strony. Jedno wyjątkowe zwierzę może odmienić człowiekowi
życie. Może odmienić życie całego miasteczka. W pewnym sensie może odmienić
świat.
2 komentarze :
Co tu dużo mówić - zachęciłaś mnie do przeczytania :)
To bardzo się cieszę:) Historia, która dotyczyła kota o imieniu Ciasteczko była bardzo wzruszająca. Pamiętam, że tę książkę zaczęłam czytać od środka :) czyli od wspomnienia o Ciasteczku, bo zachęciło mnie zdjęcie tego kota :)
Prześlij komentarz