Ewangelia według Heroda to
powieść sensacyjna, szpiegowska, zawierająca wątki spiskowe, w której akcja ogniskuje
się wokół interpretacji przepowiedni o
końcu świata. Trzeba do tego dodać jeszcze — znany już wielbicielom prozy
autora — niebanalny wątek miłosny i odpowiednią dozę humoru. Autor napisał
książkę, w której przedstawił współczesną wersję biblijnej rzezi niewiniątek.
Jak miałoby do tego dojść? Jakie wydarzenie w ogóle mogłoby zapoczątkować ten
zbrodniczy proceder?
Joseph
Carpenter, były agent amerykańskich służb specjalnych, mając ponad pięćdziesiąt
lat przeszedł na emeryturę. Właśnie teraz może poświęcić się tym wszystkim
pasjom, na których realizację nie mógł sobie pozwolić będąc na służbie. Wyruszył
więc na poszukiwanie starożytnych rękopisów, zgłębianie wymarłych języków i
odkrywanie tajemnic, którymi zajmowała się tylko tajna sekcja Agencji
Bezpieczeństwa Narodowego. Dotąd jego wyprawy nie przyniosły oczekiwanych
skutków, jednak nie tracił nadziei na dokonanie dziejowego odkrycia, które będzie
mógł ujawnić całemu światu. Kolejnym celem jego wyprawy jest Etiopia. To tutaj
Carpenter dotrze do zaszyfrowanego proroctwa, które zostało spisane przez abisyńskiego
mnicha będącego niegdyś strażnikiem Arki Przymierza. Razem z przewodniczką o
imieniu Salam odkrywają, że objawienie to dotyczy zbliżającej się apokalipsy, a
zapowiadają ją następujące po sobie znaki, z których większość już się
spełniła! Przerażeni, czytają, że siódmym znakiem będzie upadek Kościoła Rzymskiego,
po którym nastąpi Paruzja. Joe Carpenter jest sceptycznie nastawiony do treści
pergaminu. Zaszywa się na kilka dni w samotności, by uciec od ostatnich przeżyć.
Chwile grozy przeżywa oglądając w telewizji wiadomości donoszące o porażającej
katastrofie:
24 września, w pierwszym dniu konsystorza z udziałem papieża, całego kolegium kardynalskiego i kilkudziesięciu tysięcy wiernych, jakiś terrorysta [...]zdetonował tam walizkową bombę atomową.[...]Zgromadzeni na placu Świętego Piotra po prostu wyparowali, a domy wzdłuż ulicy zostały zdmuchnięte. [...] Bezpośrednio wskutek wybuchu zginęło wprawdzie ,,tylko" sto tysięcy ludzi, jednak co najmniej drugie tyle było poparzonych. Poza tym około trzech milionów mieszkańców Rzymu ewakuowano z miasta, jako w najwyższym stopniu zagrożonych chorobą popromienną. Do zamachu na razie nikt się nie przyznawał. Jedno wydawało się pewne: Kościół Piotrowy w takim kształcie, w jakim znano go od dwóch tysiącleci, przestał istnieć.
Uwierzywszy
w słowa przepowiedni, Joe odczytuje dalszy ciąg wizji mnicha:
I upłynie siedem miesięcy od dnia zagłady, a dziewica porodzi dziecię [...] A imię jej będzie Służebnica Pańska Pokój Niosąca. [...]Zagłada spotka mącicieli, którzy tumanią narody, i złych królów, co dawno Szatanowi duszę oddali, zniszczeni będą ci, co kłamią, i ci, co niesłusznie uchodzą za proroków, ci, co zgorszenie czynią, a zwłaszcza sodomią się parają, i ci, co mają krew na swych rękach.
Joe
Carpenter ujawnia treść przepowiedni swoim niedawnym zwierzchnikom w CIA.
Jednak wszystko wskazuje, że nie wydają się być szczególnie zainteresowani
odnalezieniem sprawców zamachu. Joe zderza się z dojmującą obojętnością władz
swojego kraju. Tymczasem przywódcy USA, Rosji i UE chcą utrzymać nadchodzącą
apokalipsę w tajemnicy przed ludzkością i obmyślają plan udaremnienia
powtórnych narodzin Jezusa. Celem będą samotne kobiety w ciąży o imionach:
Maria, Miriam, Masza, Marianna. Szykuje się wielka akcja aborcyjna w różnych
zakątkach świata. Czy będą skuteczniejsi od Heroda?
Joe
odkrywa satanistyczny trop w tej sprawie. Niepokoi go jedno: wszyscy, którzy
badają ten wątek — giną w niewyjaśnionych okolicznościach... Czy dojdzie do
Armagedonu? Która wersja okaże się prawdziwa? Zmaterializują się biblijne
wyobrażenia o starciu Boga i Szatana? Czy może nastąpi odnowienie
chrześcijaństwa, a zło zginie bezpowrotnie?
Ewangelia według Heroda jest
książką, w której nie uraczymy żadnego zastoju, u tego autora nie ma czasu na
nudę. Akcja toczy się brawurowo, wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Wolski przemyca do powieści również wydarzenia polityczne, społeczne i
religijne, które miały miejsce w przeszłości, ale też takie, z którymi musimy
zmierzyć się w teraźniejszości. Jego interpretacja owych kwestii zakrawa na
teorie spiskowe, więc jeśli ktoś interesuje się tą tematyką, to z pewnością
będzie usatysfakcjonowany. W powieści widać, jak wszechstronnym człowiekiem
jest autor. Jest satyrykiem, więc tam, gdzie wymaga tego okoliczność rozśmiesza,
jest też podróżnikiem i historykiem, toteż dostarcza również wiedzy w zakresie
tych dziedzin, przybliżając specyfikę kultur dalekich krajów oraz wspominając o
ich zabytkach i historii. Książka może nie należy do tych, za które najbardziej
cenię Wolskiego, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę.
8 komentarze :
Ciekawa fabuła książki i jakże w ostatnim czasie na fali. Wiele osób w naszych czasach zastanawia się coraz częściej, jak tak naprawdę będzie wyglądał koniec świata.
Nie słyszałam Iwonko wcześniej o tej książce, ale Twoja ciekawa recenzja bardzo zachęciła mnie do jej przeczytania:)
Jakoś nie do końca podoba mi się fabuła, chociaż Twoja recenzja jest ciekawa i zachęca do przeczytania tej książki. Jeszcze się zastanowię:)
Pozdrawiam serdecznie!
Brzmi prawie jak u Browna i choć takie książki raczej mnie śmieszą to po coś takiego w polskiej wersji pewnie mogłabym sięgnąć. Zwłaszcza, że brzmi zachęcająco.
Mika - Nie zgodzę się z Tobą. Przede wszystkim jest to recenzja, która nie obejmuje wielu aspektów i wątków zawartych w powieści. Dan Brown to przede wszystkim plagiator i antyklerykał, jego książki są rzeczywiście śmieszne. Tak więc nie porównujmy tego bajarza do Wolskiego. Jeśli już mamy kogoś porównać do naszego pisarza, to na pewno będzie to ROBERT LUDLUM!!! Swego czasu mówiło się na niego polski Ludlum:)
Marcin Wolski pisząc nawet najbardziej nieprawdopodobne historie, zawsze podejmuje tematy fundamentalne dla każdego człowieka, próbuje pokazać kondycję człowieczeństwa, KPI Z POPRAWNOŚCI POLITYCZNEJ, która w dzisiejszych czasach MUSI być respektowana, nie zgadza się na przymus głoszenia przez społeczeństwa jedynie właściwych poglądów. Poza tym jego twórczość to też POWAŻNA literatura, która jest rozrachunkiem z historią POLSKI, z komunistycznym systemem, w którym roiło się od ,,nieszczęśliwych samobójstw". Oczywiście jako satyryk musi (a właściwie chyba inaczej nie umie:)) wpleść chociaż minimalną dawkę humoru, ale tak jak on to robi to jest mistrzowskie.
I na koniec muszę jeszcze napisać, że pisarz BRONI chrześcijaństwa i wyraża zdecydowany sprzeciw wobec NIHILIZMU. Właściwie to muszę Ci podziękować za ten wpis, ponieważ uświadomiłaś mi, że być może po mojej recenzji inni czytelnicy również mogą skojarzyć tę książkę z tym, co wyprodukował Brown. Zwróciłaś mi uwagę na istotną kwestię. Powinnam eksponować też zupełnie inne wątki, by książka nie skojarzyła się ze śmiesznością.
To teraz definitywnie muszę tego autora poszukać. Napisałam o swoim pierwszym skojarzeniu z Brownem, choć równie dobrze mogłabym napisać o książce Cooka, w której również szarpnął się na podobny temat i też wyszło to śmiesznie. Nie znam twórczości Wolskiego, więc mogłam skrzywdzić autora takim komentarzem, ale obiecuję poprawę i się doszkolę. Bo z tego, co piszesz to naprawdę wartościowy pisarz.
Cieszę się, że mogłam się przydać.
Nie miałam jej w planach, ale jeżeli sama wpadnie mi w łapki, to czemu nie?
Pozdrawiam:)
Chętnie poznam Ludluma w polskim wydaniu:)
Prześlij komentarz